Ostatni dzień wyzwania. Chyba najtrudniejszy. No bo jak sfotografować zapach? Może kiedyś,
w przyszłości... Dzisiaj niestety "radźta se sami".
Wiadomo. Zapach pierników rządzi. Choinka prosto z lasu (czy tam szkółki leśnej) też daje radę. Do tego mandarynki, pomarańcze, goździki i wiemy że święta wiszą w powietrzu. Dołączmy smażonego karpia, sernik prosto z piekarnika, kutię o miodowo-orzechowym zapachu - szał.
Ja i mój nos niestety na te zapaszki jeszcze musimy poczekać. Do domu daleko ale czas mija szybko.
W akademiku grudzień pachnie co najwyżej zbliżającą się sesją (chyba raczej śmierdzi). Czasem czuć też jajecznicę, tosty, parówki i spalone pierogi (ostatnia porcyjka od mamusi).
Wyjątkowe są te wszystkie świąteczne zapachy!!!
OdpowiedzUsuńaż tu czuję te zapachy!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam świątecznie :*
czuję.... zapach akademika :P
OdpowiedzUsuńŻyczę samych pozytywnych zapachów bez parówek :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na sesji!
OdpowiedzUsuńI wielkaśna prośba :) Przepis na pierniczki! <3
O tak zapachy cudnie świąteczne. Pysznie wyglądają te ciasteczka z orzechami! i moje ukochane uszka. Mniam.
OdpowiedzUsuń