Marzec, w przeciwieńswie do lutego i styczna strasznie mi się dłużył. Pewnie dlatego że coraz bardziej czekałam na wiosnę, święta. Dni odliczałam, odliczałam a one dłużyły się i dłużyły. No wlokły się niemiłosiernie. Wiosna w końcu zawitała. Ta prawdziwa niestety tylko na kilka dni potem bez ceregieli zwiała i pozwoliła jeszcze Zimie porządzić. Ta na dobre się rozgościła, czeloność nawet ma do Świąt urzędować. Śnieg za oknem w Sobotę Wielkanocną budzi we mnie najgorsze emocje. Grrr!
Na szczęście trochę wiosny już na zdjęciach zatrzymałam i nie pozostaje mi nic innego jak popatrzeć w komputer zamiast za okno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz